Spoko, fajna praca. Dla mnie przebieralnia nie jest istotnym miejscem. Na każdym serwisie, pojawiam się tylko raz w sklepie z ubraniami, a to dlatego, że od 10 lat używam ten sam skin 😄
Przemysł odzieżowy to ogromne obciążenie dla środowiska: emisje CO2 i zanieczyszczenie wody. W drugiej części tekstu o fast fashion przyglądamy się skutkom środowiskowym tego biznesu. Sprawdzamy też, czym jest ultra fast fashion i uwielbiany przez nastolatków sklep Shein Marki fast fashion zauważają skręt klientów w zieloną stronę i próbują się w ten trend wpisać. Powstają „zrównoważone” linie, w których część materiałów pochodzi z recyklingu, albo ma być łatwa do przetworzenia. Powstają programy, dzięki którym można zwracać stare ubrania do sklepu w zamian za zniżkę (!) na kolejne zakupy. To wszystko zazwyczaj w kolorach beżu, zieleni, z kampaniami kręconymi i fotografowanymi na wsi, w naturze. To druga część tekstu poświęconego fast fashion. Pierwszą można przeczytać tutaj: I to dobrze, że ktokolwiek zaczął zwracać uwagę na przetwarzanie ubrań. Dobrze, bo to buduje jakąś świadomość konsumentów. Choć pojawiają się głosy, że „zrównoważenie” marek to tylko greenwashing, czyli nieuprawnione zdejmowanie z siebie odpowiedzialności za szkody dla środowiska. Tutaj problemów jest kilka. Po pierwsze: dzięki fast fashion kupujemy więcej. BBC podaje, że dziś nabywamy o 60 proc. więcej ubrań niż jeszcze 15 lat temu. Co minutę w Wielkiej Brytanii kupuje się aż dwie tony tekstyliów. W sumie rocznie na całym świecie kupujemy aż 56 milionów ton ubrań! Do 2050 ta liczba może wzrosnąć nawet do 160 mln ton. A im więcej kupujemy, tym więcej wyrzucamy. Pomimo „zrównoważenia” marek, recyklinguje się jedynie 12 proc. materiałów użytych do produkcji ubrań. Mnóstwo niechcianych, zużytych albo zniszczonych ciuchów po prostu trafia na śmietnik. BBC wylicza, że mieszkaniec USA rocznie wyrzuca średnio 37 kg odzieży. Trudno się dziwić, bo wytrzymałość tanich ubrań z sieciówek szacuje się na od dwóch (koszulki, bielizna) do dziesięciu (np. garnitury) lat. Jeśli nie do recyklingu i nie do śmietnika, to gdzie? Na przykład do krajów rozwijających się, gdzie trafiają paczki z ubraniami z Zachodu. Często brudnymi i dziurawymi. I również generującymi problemy – bo nawet jeśli oddajemy ubrania „charytatywnie”, to bardzo możliwe, że na miejscu są sprzedawane. Taniej niż nowa odzież. Ale wciąż za drogo w porównaniu do bardzo niskich zarobków. Marki mają też inny pomysł na „zagospodarowanie” ubrań, tych zwróconych albo niesprzedanych. Nożem w ubrania W 2017 roku dziennikarskie śledztwo w Danii wykazało, że H&M tylko w tym kraju spala 12 ton, nowych, nigdy nieużywanych ubrań. H&M temu zaprzeczyło, ale to nie było pierwsze takie doniesienie. Wcześniej „The New York Times” opisywał, jak nowe, niesprzedane ciuchy są wrzucane do worków i cięte. „Przy tylnym wejściu na 35. ulicy, czekając na wywóz śmieci, leżały worki z ubraniami, które wydawały się nigdy nie być noszone. Aby mieć pewność, że nigdy nie będą noszone ani sprzedawane, ktoś pociął większość z nich nożami do pudełek lub brzytwą” – pisał dziennikarz NYT. Sprawa nie dotyczyła wyłącznie H&M – trochę dalej na tej samej ulicy znaleziono władowane do worków bluzy, spodnie i koszulki, które nie sprzedały się w sklepie sieci supermarketów Wallmart. „Palenie i cięcie to dwa najczęstsze sposoby” – mówił w rozmowie z portalem Vox Tim Rissanen, profesor projektowania mody i zrównoważonego rozwoju w Tishman Environment and Design Center. „Trzecią opcją jest po prostu składowanie na wysypiskach, ale większość firm przeprowadza spalanie, aby móc twierdzić, że spalarnie wytwarzają energię. Na przykład Burberry upiera się, że przetwarza ubrania na energię, ale nie wspomina o tym, że energia odzyskiwana ze w ten sposób w najmniejszym stopniu nie rekompensuje energii, jaką trzeba było zużyć do produkcji ubrań” – tłumaczył. W 2018 roku niemieckie media podały, że Amazon niszczy produkty zwracane przez konsumentów. Jedna z pracowniczek opowiedziała dziennikarzom, że dziennie musiała niszczyć produkty warte dziesiątki tysięcy euro. W tym roku brytyjskie ITV odkryło, że ten proceder dotyczy również magazynów w Szkocji. „Praktyka niszczenia niesprzedanych rzeczy nie jest nowa” – komentował Greenpeace UK. „Marki fast fashion od dawna palą i niszczą niesprzedane lub zwrócone ubrania. Tak naprawdę, wiele korporacji ma problem ze zbyt dużą produkcją. To często prowadzi do szokującego marnowania. Nadmierna produkcja zostawia ślad w środowisku”. Jaki to ślad? Odpowiedź na to pytanie jest wbrew pozorom wielowątkowa i trudna. Po pierwsze: produkcja ubrań emituje ogromne ilości CO2 do atmosfery, przyczyniając się do kryzysu klimatycznego. Im więcej ciuchów wytwarzamy, tym, oczywiście, wyższe emisje. Na stronie Parlamentu Europejskiego możemy przeczytać, że przemysł odzieżowy jest odpowiedzialny za 10 procent globalnych emisji gazów cieplarnianych – to więcej niż łączne emisje z międzynarodowego ruchu lotniczego i żeglugi. Europejska Agencja Środowiska wylicza, że produkcja wszystkich zakupionych w UE tekstyliów generuje rocznie 654 kg ekwiwalentu CO2 na osobę (CO2e to uniwersalna jednostka do pomiaru gazów cieplarnianych). Żeby pokazać skalę: średnia roczna emisja CO2 na osobę wynosi 5 ton. W UE produkcja i zużywanie tekstyliów jest na piątym miejscu największych źródeł emisji CO2 związanych z konsumpcją – tuż za transportem i produkcją żywności. Organizacja World Research Institute podaje, że wyprodukowanie jednej pary jeansów generuje takie emisje, jak 130-kilometrowa trasa samochodem. Do wytworzenia jednej koszulki potrzeba aż 2,7 tys. litrów wody. To tyle, ile człowiek wypija przez dwa i pół roku. Zużycie i skażenie wód To jest drugi ważny skutek środowiskowy związany z produkcją ubrań: zużycie i zanieczyszczenie wody. Europejska Agencja Środowiska (EEA) wylicza, że do produkcji i obsługi całej odzieży, obuwia i tekstyliów domowych zakupionych przez gospodarstwa w państwach unii w 2017 roku zużyto aż 104 m3 wody na osobę. Większość tej wody pochodziła z innych rejonów świata niż Europa. Co więcej, EEA podkreśla, że do wytwarzania tekstyliów używa się 3,5 tys. substancji chemicznych. 750 z nich uznaje się za niebezpieczne dla ludzi, a 440 – szkodliwe dla środowiska. Przykład? Formaldehyd, który nadaje tkaninom gładkość. Jednocześnie może uczulać, a w większych stężeniach nawet przyczynić się do rozwoju nowotworów. Szacuje się, że 20 proc. globalnego zanieczyszczenia wód jest związane z produkcją i farbowaniem ubrań. Najgorzej jest w Bangladeszu, Etiopii, Indiach i Pakistanie. Czyli tam, gdzie marki fast fashion szyją swoje kolekcje. W samym Bangladeszu trzy rzeki są określane jako „biologicznie martwe”. Ścieki z produkcji ubrań tak je zanieczyściły, że praktycznie nie zawierają tlenu, więc żadne życie nie może się w nich rozwijać. Już kilka lat temu szacowano, że w 2021 roku przemysł odzieżowy wypuści do rzek w Bangladeszu prawie 350 m3 ścieków, pełnych ołowiu, arsenu i rtęci. W 2013 roku New York Times opisywał sytuację szkoły w Savar w Bangladeszu, leżącej zaraz obok kanału, do którego pobliskie fabryki odzieżowe wylewają zanieczyszczoną wodę. Rzeczka czasami ma kolor czerwony, ale bywa też niebieska albo szara. „W najgorsze dni toksyczny smród unoszący się w szkole podstawowej Genda Government jest przytłaczający. Nauczyciele nie mogą się skoncentrować, dławiąc się powietrzem. Uczniowie często dostają zawrotów głowy. Ostatnio, pod koniec kwietnia, kilku chłopców zemdlało” – pisał NYT. Uczniowie i nauczyciele opowiadali dziennikarzom, że nie mogą jeść w szkole. Przez chemiczny smród każdemu robi się niedobrze. Materiały: chemiczne czy naturalne? Chemiczne są nie tylko dodatki i farby, ale same materiały. Ponad połowę wyprodukowanych w 2019 roku materiałów stanowił poliester. Jest to syntetyczne włókno z tworzywa sztucznego wytwarzane w bardzo energochłonnym procesie. Bazą do jego produkcji jest ropa naftowa i jej pochodne. Dokładnie tak samo powstają plastikowe butelki. Alice Wilby, reprezentująca ruch Extinction Rebellion, mówiła w rozmowie z „The Independent”: „Użycie paliw kopalnych do produkcji poliestru niesie ze sobą inne szkodliwe problemy, w tym wycieki ropy, emisje metanu i utratę bioróżnorodności”. Poliester, podobnie jak inne syntetyki – rzadziej używane nylon i akryl – oczywiście nie jest biodegradowalny. Można go recyklować. W takim razie może lepsza będzie naturalna bawełna? Odpowiedź brzmi: niestety nie. Z jej produkcją również wiąże się masa problemów – pracowniczych (o czym była mowa w pierwszej części tekstu) i środowiskowych. Przede wszystkim, uprawa bawełny pochłania ogromne ilości wody. Co więcej, na plantacjach wykorzystuje się w pestycydy i toksyczne chemikalia. Niektóre dane mówią o tym, że aż 1/6 światowego zużycia pestycydów dotyczy właśnie uprawy bawełny. „Bawełna jako uprawa sieje spustoszenie zarówno wśród ludzi, jak i planety, jeszcze zanim zostanie zamieniona w odzież” – mówiła w „The Independent” Alice Wilby. WHO potwierdza, że w krajach rozwijających się tysiące osób cierpi na powikłania związane z wdychaniem chemikaliów – nowotwory i poronienia. Ultrafast fashion W obliczu katastrofy klimatycznej mogłoby się wydawać, że ten model biznesu powinien przejść do lamusa. Można przecież kupować ubrania z drugiej ręki – nie tylko w second-handach, ale też przez dedykowane temu strony internetowe. Można kupować ubrania małych marek, które szyją w lokalnych szwalniach i tylko po kilkaset sztuk z każdego modelu. Niestety – kupowanie w second-handach jest bardziej czasochłonne, a ubrania małych marek są o wiele droższe od tych z sieciówek. Nie wszyscy mogą sobie na takie zakupy pozwolić. Mimo że świat usiłuje walczyć z nadmiernymi emisjami CO2 i zanieczyszczeniami, a do tego pojawiają się alternatywy i rośnie świadomość ekologiczna, to fast fashion ma się dobrze. Co więcej, powstają nowe pomysły na to, jak tanim kosztem stworzyć modne ubrania. Trend już okrzyknięto „ultra fast fashion”. Jego symbolem stał się sklep internetowy Shein. Miliardowy biznes z Chin Bloomberg podaje, że w maju 2021 roku Shein był najchętniej ściąganą aplikacją na świecie, a jej wartość wynosi co najmniej 47 mld dolarów. Codziennie – i to nie żart ani pomyłka – do katalogu trafia tysiąc nowych produktów. Cały proces od projektu do sprzedaży trwa niecały tydzień – a nie, jak w przypadku Zary, pięć tygodni. „Każdy nowy projekt jest w zasadzie zakładem, ponieważ Shein może oszacować, jak dobrze produkt sobie poradzi, ale nie ma pewności, dopóki nie zostanie sprzedany” – wyjaśniał Matthew Brennan, pisarz i analityk chińskiej technologii w rozmowie z portalem Vox. „W porównaniu do swoich konkurentów z fast fashion, Shein jest w stanie przyjmować więcej takich zakładów, ale przy mniejszym ryzyku. Jest w stanie złożyć bardzo małe zamówienia w mniejszych fabrykach” – tłumaczył. Shein publicznie nie informuje, jakie są przychody sklepu, ani gdzie szyje ubrania. Deklaruje jednak, że nie współpracuje z największymi fabrykami, tylko wybiera mniejsze szwalnie, głównie w Azji. Ubrania Shein można zamówić niemal na całym świecie, są wysyłane również do Polski. Ceny w tym sklepie są bardzo niskie – trudno znaleźć produkt droższy niż 150 zł. Prostą koszulkę możemy tam dostać już za 19 zł, strój kąpielowy za 30, a spodnie – za niecałe 40. Dodatkowo cały czas udostępnia nowe zniżki: na pierwszy kupiony produkt, na drugie ubranie, z okazji Walentynek czy początku wakacji. To zachęca do jeszcze większego konsumpcjonizmu. Marki ultra fast fashion przodują również w podrabianiu projektów z wybiegów i czerwonych dywanów. Jakiś czas temu w środku kontrowersji znalazła się marka Fashion Nova i celebrytka Kim Kardashian, która wystąpiła na jednej z imprez w Hollywood w mocno wyciętej, czarnej sukience projektanta Thierry’ego Muglera. Dzień później niemal identyczny projekt pojawił się na stronie Fashion Nova – ale nie można było go kupić, tylko zapisać się na listę oczekujących. Bo sukienki fizycznie jeszcze nie istniały. Istniał tylko przekopiowany od Kardashian projekt. Co dalej z fast fashion? Trudno sobie wyobrazić całkowite odejście od fast fashion. Mogłyby pomóc prawne regulacje dotyczące wpływu na środowisko, procesów produkcji i kontroli w azjatyckich fabrykach. Ale co może zrobić zwykły konsument? Odpowiedź jest prosta: kupować mniej, używać dłużej. I zastanowić się, czy kolejna koszulka słabej jakości za 20 zł jest mu na pewno potrzebna. Katarzyna Kojzar Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Tłumaczenia w kontekście hasła "ubraniami" z polskiego na niemiecki od Reverso Context: Czasami dzieliły się ubraniami, a nawet butami. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate
Nie wiem, jak wy, ale ja uwielbiam kupować ciuchy. I pewnie, jak większość kobiet, mimo to nie mam co na siebie włożyć. Taki już los. Co jednak zrobić z ubraniami, które namnożyły się nam w szafach przez lata? Dzieci też szybko wyrastają z ciuchów. Wyrzucić trochę szkoda, bo większość ciuchów jest w ogóle nie zniszczona. W dzisiejszych czasach ubrania można kupić bardzo tanio, a że kupuje się często, to i nie niszczą się tak jak dawniej. Przy dużej rodzinie, gdzie dzieci stale rosną, ciuchów przybywa w ekspresowym tempie!Oczywiście, jak każda zaradna matka zakładałam, że ciuchy te sprzedam, najlepiej na e-bayu. Jak się okazało po latach, było to tylko założenie teoretyczne. Nie mam czasu ani na to, by założyć tam konto, ani tym bardziej, by bawić się w sprzedawcę internetowego. Jestem na to za leniwa, a może po prostu tego nie umiem? Oczywiście można też ciuchy zawieźć do lokalnego charity shop. Prawie w każdym takim sklepie znajdziemy przecież informację, że są otwarci na wszelkie donations. Niby wszystko proste i fajne, ale okazuje się, że po pierwsze worków z ciuchami nie można, tak jak bywało dawniej, zostawić po prostu pod drzwiami je wnieść do środka i podać kierownikowi sklepu. Przyznacie, że jest to nieco krępujące, przynajmniej dla mnie. Owszem, zdarzyło mi się kilkakrotnie zawieźć tam ciuchy po dzieciach, ale zawsze miałam wyrzuty sumienia, że być może te kurtki są zbyt zniszczone i nie powinnam ich tam zawozić. Poza tym, do charity shop możemy zawieźć co najwyżej dwie torby ciuchów, a ja po porządkach wiosennych miałam tych worków sporo. Nie wiedząc, co zrobić z takim nadbagażem, znalazłam w internecie adres lokalnego skupu ubrań używanych, tak zwany Cash for clothes. Cała operacja trwała co najwyżej dziesięć wszystko, na miejscu moje ciuchy zostały zważone i otrzymałam za całość przyzwoitą cenę, bo ponad 15 funtów! Byłam zadowolona. Moja szafa odetchnęła, pozbyłam się niepotrzebnych ubrań, w których i tak nikt by już nie chodził i jeszcze udało się na tym trochę jest minus takich sposobów sprzedaży? Ano taki, że płacą grosze, a niektóre ciuchy, a już z całą pewnością buty, można sprzedać drożej. Ale tak jak wspomniałam wyżej, ja nie miałam na to ani czasu, ani ochoty. Trzeba też zaznaczyć, że w różnych punktach są różne praktyki przyjmowania rzeczy używanych. W jednym miejscu po prostu biorą od nas rzeczy zapakowane w worki, ważą je i płacą. W innych punktach każdy ciuch jest dokładnie sprawdzany. Dosłownie!Miałam tego pecha, że trafiłam właśnie na takiego nadgorliwego właściciela, który przy mnie sprawdzał każdą kurtkę i koszulę. Macał każdy kołnierzyk w koszuli i szukał „skarbów” w kieszeniach. Zapytacie, po co? Otóż okazuje się, że nieuczciwi klienci, aby podnieść wagę ubrań potrafią napchać tam na przykład kamieni. Ubrania nie powinny też być porozrywane i w bardzo złym stanie, bo nikt nam za takie szmaty nie zapłaci. Nie mam pojęcia, co dzieje się dalej z tymi ciuchami, ale mogę się tylko domyślać, że skoro odrzucają rzeczy zniszczone, to znaczy, że próbują je dalej gdzieś wielu punktach można też zamówić sprzedaż bezpośrednio ze swojego domu i wtedy samochód z wagą przyjedzie do nas. Ja jednak wolałam zawieźć im ciuchy, niż zapraszać ich do siebie. Na pewno jest to dobra oferta dla osób nie dysponujących własnym środkiem możemy, oprócz ubrań sprzedać w takich punktach:- torebki - buty - paski do spodni - ubranka dziecięce - kapelusze i czapki - poszewki na kołdry i poduszki - firanki - ręczniki - zabawkiCzego zwykle takie punkty nie przyjmują:- mokrych ubrań - szkolnych mundurków - ubrań pracowniczych z nadrukami - zabawek plastikowych - dywanów - ubrań poplamionych i zniszczonych - książekJak znaleźć takie punkty w swojej okolicy?Wystarczy rozejrzeć się po parkingach dużych supermarketów, bo bardzo często właśnie tam ustawione są budki skupujące ubrania na wagę. Możemy też, tak jak ja poszukać ich w przykłady takich sklepów:1. 3. 4. 5. 6. MroczkowskaChcesz dowiedzieć się więcej? Wejdź na LAJT ( poznać więcej tajemnic gwiazd? Chciałbyś schudnąć, a nie wiesz jak się do tego zabrać? Najnowsze trendy, plotki, romanse, skandale, skuteczne diety, rozrywka tylko na LAJT ( serwisuFanatyk futbolu na Wyspach, kibic West Ham United ciągle początkujący kucharz. Z wykształcenia polonista i nauczyciel, który spełnia się w dziennikarstwie. Pochodzi z Wieliczki, w Wielkiej Brytanii mieszka od 2008 roku, gdzie znalazł swoje miejsce na ziemi w Londynie. Zorganizowany, ale neurotyczny. Kieruje się w życiu swoimi zasadami. Uwielbia biegać przed wschodem słońca i kocha literaturę francuską.[email protected]Chcesz się z nami podzielić czymś, co dzieje się blisko Ciebie? Wyślij nam zdjęcie, film lub informację na: [email protected] 7 zł. Kalisz - 03 sierpnia 2023. Worki Big Bag/ Używane/ Jak nowe! Duży wybór! 7 zł. Pruszcz Gdański - 03 sierpnia 2023. Wyróżnione. Worki Big Bag na EURO PALETY Używane 115x70x159 Po płatkach. Czyste! Planujesz otworzyć własny lumpeks? Poza pracownikami i miejscem prowadzenia działalności najważniejszą kwestią jest zatowarowanie sklepu. Oznacza to konieczność zadbania o dostawy. Wybór ubrań musi być duży i zróżnicowany, aby klienci chcieli do niego wracać. Gdzie kupić odzież używaną do sklepu? W internecie można nawiązać współpracę z firmami, które pozyskują tanią odzież na kilogramy z zagranicy. Worki z ubraniami z outletuCzasami w lumpeksach wcale nie sprzedaje się używanych ubrań. Zamiast tego pochodzą one z outletów znanych marek. Są niepełnowartościowe, bo na przykład czegoś w nich brakuje. W takim przypadku klientki chętnie dokonują drobnych napraw, takich jak przyszycie guzika. Odzież outletowa jest droższa niż klasyczna odzież używana. Powinna być jednak nieco inaczej wyeksponowana. W takim przypadku raczej nikt nie kupuje ubrań z kosza. Worki z ubraniami z outletu powinny być rozpakowane, a produkty porozwieszane na wieszakach. To, co jest szczególnie ważne to fakt, żeby nawiązać współpracę z takim producentem odzieży. Szczególnie popularne są outlety znanych, sieciówkowych z ubraniami z AngliiJak sprowadzić ubrania z Anglii? Większość osób prowadzących second hand z Polski decyduje się na kupowanie gotowych worków z ubraniami z Anglii albo z innych miejsc. Można kupić dużo tańsze worki odzieży niesegregowanej albo zdecydować się na droższą, ale sprawdzoną odzież segregowaną. Wszystko zależy od tego, jak dużo masz miejsca do przechowywania i magazynowania rzeczy, a także, ile osób do pracy zatrudniasz. W workach niesegregowanych znaleźć można tak naprawdę wszystko. Jej podzielenie na rodzaje, ale także rozmiary, ułatwi klientom kupić odzież używaną do sklepu? Najlepiej nawiązać kontakt z dostawcą, który oferuje porządne produkty. Największe wzięcie w lumpeksach mają rozpoznawalne marki. Wśród odzieży młodzieżowej uznaniem cieszą się wszelkie sieciówki. To właśnie wśród nich swoich ubrań szukają młode kobiety, które obecnie są najczęstszymi klientkami sklepów. Jak sprowadzać ubrania z Anglii? Można także stworzyć własną sieć kontaktów i kupować je bezpośrednio na tamtejszym rynku. Wtedy nie tylko cena będzie najniższa, ale także oczekiwać można dostawy modnych, niezniszczonych ubrań w lumpeksieOczywiście lumpeks nie jest klasycznym sklepem z ubraniami, ale także w jego przypadku warto kierować się modą oraz zmiennością pór roku. Jeżeli dane ubrania nie znikają z półek przez pewien czas, warto je schować i wyciągnąć ponownie później. Latem mało kto jest zainteresowany zakupem zimowego płaszcza. Postaw na sezonowość. Oczywiście oznacza to więcej pracy, ale może przynieść realne na początku, czy ubrania sprzedawać będziesz na kilogramy, czy też postanowisz ją wyceniać indywidualnie. Wyceniać zdecydowanie lepiej jest produkty unikalne, znanych marek, a także buty, torebki i inne dodatki. W przypadku takich rzeczy jak t-shirty albo ubranka dziecięce dużo większe wzięcie będą miały rzeczy sprzedawane na kilogramy. Większość lumpeksów ma wprowadzony podział tygodniowy. Każdego dnia obowiązuje inna cena za kilogram ubrań. Działa w tym przypadku efekt psychologiczny. Klientki czują rabat na produkty, a dzięki temu kupią więcej. To, gdzie kupić ciuchy do lumpeksu, jest bardzo ważne, jeżeli chcesz prowadzić second hand, który będzie się wyróżniał na lokalnym rynku. Najładniejsze ubrania powinny być odpowiednio wyeksponowane, aby przyciągać do środka. Warto poświęcić trochę czasu i stworzyć zestawy. Od razu pokażą one klientkom, jak mogą wyglądać w takim połączeniu. Jednocześnie warto wiedzieć, że istotne jest nie tylko to, gdzie kupić odzież używana do sklepu, ale również zachowanie czystości i porządku. Nawet najlepszy asortyment nie przyciągnie klientek, jeżeli w środku unosić się będzie nieprzyjemny zapach. To, skąd brać ciuchy do butiku, powinno być podstawowym pytaniem przed otwarciem własnego second handu. Warto zadbać też o przestrzeń do ekspozycji i magazynowania ubrań oraz o czystość i miłą NowakMiłośnik gry na gitarze, skończył studia ekonomiczne, lubi sprawdzać różnego rodzaju produkty w boju.
Amazon Anglii. -Amazon Anglii jest jednym z najbardziej popularnych stron internetowych zakupów w Anglii i ma wiele do zaoferowania klientom z jego ogromny wybór produktów, z elektroniki, mebli, odzieży, zabawek i więcej. Strona jest również łatwa w nawigacji i oferuje wiele wspaniałych ofert. -Członkostwo w programie Amazon Prime w
Na wystawie „Paczka z Ameryki” można oglądać przysyłane z Zachodu zabawki fot. Anna KaczmarzPaczki pomagały odbudować kraj po wojnie, utrzymać więzi z rodziną, stworzyć namiastkę luksusu, wreszcie - odzyskać wolność. Paczki z zagranicy. Polacy otrzymywali je przez cały okres komunizmu. Przesyłkom i historiom ich adresatów Muzeum PRL poświęciło niedawno otwartą wystawę „Paczka z Ameryki”.Tatko wziął ją za rękę i powiedział: Chodź, dziecko. Pójdziemy mierzyć buty do pałacu. Pałac stał na wzgórzu w Krzeszowicach, a buty w rządku na jego frontowych schodach. Miały okrągłe noski, sznuróweczki do kostek, miękką skórkę. I pasowały. Mała Hania chodziła w nich długo, chociaż nie wiedziała, że to podarunek z UNRRA (United Nations Relief and Rehabilitation Administration - Administracja Narodów Zjednoczonych do spraw Pomocy i Odbudowy) i że wraz z bucikami do Polski przyszły dwa miliony ton innych towarów. Zza oceanu słano samochody i lokomotywy, zboże i zwierzęta gospodarskie, leki i sprzęt medyczny, tekstylia i jedzenie - to ostatnie w 5-kilogramowych paczkach, które zostały Amerykanom z zapasów UNRRA na rowerzeHania nie wiedziała wtedy, że Polacy mówią na tę organizację pieszczotliwie „ciocia UNRRA”, albo ze złością, rozwijając jej skrót jako „Urząd Niesprawiedliwego Rozdzielania Rzeczy Amerykańskich”. Że o smalcu z paczek krążyły plotki, że jest z małpiego tłuszczu i że powtarzano sobie wierszyk „Jedzie UNRRA na rowerze, marmoladę w kuble wiezie, a ludziska się radują, że se chlebek posmarują”. Do dzisiaj Hania pamięta jeszcze tylko jedno - smak czekolady. -Chyba wtedy pierwszy raz dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak czekolada - mówi. Ta amerykańska, którą dostała razem z bucikami, była zapakowana w puszkę z napisem „otworzyć tylko w przypadku braku innych racji żywnościowych”.Dzisiaj Hanna Zarycka ma 73 lata, a ta puszka po czekoladzie nadal jej towarzyszy. Kiedyś tatko trzymał w niej struny do skrzypiec, dzisiaj ona przechowuje w niej zagraniczne monety i pokazuje wnukom, mówiąc: patrzcie, to kawał historii. Enfant terrible we francuskich butachOstatnia pomoc z UNRRY dotarła do Polski pod koniec 1946 roku. Na jej kontynuowanie nie zgodziły się komunistyczne władze, traktujące amerykańskie wsparcie jako formę ingerencji w suwerenność Polski Ludowej. Jednak równolegle do paczek UNRRA, a także potem, przez cały okres PRL, do kraju płynęła pomoc prywatna, przysyłana przez tych, którym udało się wyemigrować. Te dary dziś wspomina się z największym rozrzewnieniem. Wprawdzie nie pomagały odbudować kraju, ale były kawałkami wolnego świata, symbolem lepszego życia. - Zagraniczne ubranka były bardzo przyzwoite - opowiada Dorota Strojnowska. - Ładne i uszyte z porządnych materiałów. Na przykład takie dziecięce ubranko jej męża - kaftanik z trójką marynarzy wyhaftowanych na kołnierzyku. Przyszło w paczce od wujka z Brazylii, w 1955 roku, a przetrwało do dzisiaj. Prezentuje się tak dobrze, że Dorota przekazała je na wystawę do Muzeum PRL-u. Wytrzymałe okazały się też skórzane trzewiki syna, prezent od koleżanki z Francji, które maluch wrzucił kiedyś do pralki razem z pieluchami. Przetrwały - i buty, i pieluchy. Nie wiadomo, która z tych rzeczy miała większą wartość, bo i jedną, i drugą w Polsce lat 80. trudno było zdobyć. - Na pieluchy obowiązywał przydział - 20 sztuk na dziecko. Taką ilość zużywało się w jeden dzień, a jeśli nie zdążyły wyschnąć - kaplica. Tetra z zagranicy była jak wybawienie - opowiada. - W czasach, kiedy w Polsce były tylko karykaturalne, rozciągające się śpiochy z koszmarnej bawełny, moje dzieci dostały na przykład podkoszulek na szelkach, z napisem „enfant terrible”, sukienkę w kwiatki z białym kołnierzykiem, piżamkę ze stopkami, jeansy i kraciastą koszulę, rzeczy, o których większości Polaków nawet się nie śniło! Czasem przysyłane z zagranicy dary trafiały do drugiego obiegu - do komisów i na targi. - Kiedyś, likwidując mieszkanie przyjaciółki, znalazłam cały spis rzeczy wraz z cenami. Ta kobieta była wdową, dostawała paczki z zagranicy nie dla siebie, ale właśnie na handel - opowiada. - Tak pomagano na przykład wdowom po oficerach katyńskich. One nigdy nie otrzymały aktów zgonu małżonków, więc nie mogły ubiegać się o renty czy emerytury. Handel tymi zagranicznymi skarbami po prostu je na zachód, okno na PolskęBarbara Szura, która paczki otrzymywała jako dziecko w latach 70. i 80., wspomina je nie tylko jako atrakcję, ale też jako sposób na utrzymanie kontaktów z rodziną. Paczki słały do niej dwie ciotki z Ameryki. Jedna z nich nie znała nawet polskiego, korespondencję tłumaczyła dwujęzyczna znajoma, mieszkająca w Stanach. Paczki z zagranicy zwykle zapowiadały listy ze spisem prezentów - tak na wszelki wypadek, żeby bliscy wiedzieli, gdyby na granicy coś zginęło. Czasem wystarczyło napisać kilka słów: „Posyłam kawę i słodycze, będą na święta”. W ten sposób zabezpieczało się wiele rodzin, bo ludzie mówili, że z zagranicznych paczek, oznaczanych przez pocztę literą „K”, znikają pieniądze, książki, ubrania. Czasem nic nie ginęło, ale przesyłka docierała poniszczona, z rozlanymi wewnątrz kosmetykami, rozsypaną kawą, pociętymi ubraniami. W ten sposób, przez czyjąś złośliwość, oczekiwana tygodniami paczka stawała się śmieciem. A jak wspomina Barbara, czekanie na paczkę było lepsze niż czekanie na Świętego Mikołaja. Kiedy przesyłka dotarła już do Polski, trzeba było przywieźć ją z poczty. Na przykład na sankach, tak jak zimą robiła mama Barbary. I broń Boże nie otwierać bez babki. Paczki były adresowane do niej, a kto babkę znał, ten wiedział, co spotka tego, kto dotknie jej rzeczy bez pytania. Był rok, w którym na Gwiazdkę przyszło pięć paczek. Dziadek ustawił je rządkiem koło pieca i pilnował. W tym tej jednej, urodzinowej, adresowanej tylko do Barbary. - Byłam taka ciekawa, że wydrapałam dziurę w kartonie, ale nie otworzyłam. Respekt przed babką był silniejszy - opowiada. Kiedy wreszcie babka się pojawiała, można było zacząć otwieranie. Przychodzili: prababcia, dziadek, kuzyn, rodzice, mama, brat. W dużej paczce były małe paczuszki i lista - co dla Dla nas dzieci - zabawki, gumy do żucia i czekolady. Nie dzieliłam się z nikim, ile mogłam, zjadałam od razu, a resztę chowałam tak skrzętnie, że czasem znajdowała je dopiero mama podczas wielkanocnych porządków - wspomina Barbara. - Kiedyś ciotka dorzuciła do paczki torby-reklamówki z halloweenowym nadrukiem. Nosiłam je jako worki na pantofle. Dla mamy była kawa i ubrania. Czasem za duże, czasem nietwarzowe, ale ona miała taki krawiecki dryg, że wszystko przeszywała. Pamiętam kostiumik, który zrobiła sobie ze szlafroka. Dla babci - rodzynki, trzymane do świątecznego sernika. I dla dziadka numery „Time’a”. Nie znaliśmy angielskiego, więc mogliśmy najwyżej oglądać zamieszczone w nim zdjęcia. Pamiętam, że drukowano tam fotografie ze strajków w Stoczni Gdańskiej i Nowej Hucie, kadry ze stanu wojennego. Ale nas, dzieci, bardziej ciekawiły reklamy papierosów i kosmetyków - kolorowe, zajmujące całą stronę. Kiedy dzisiaj o tym pomyślę, to z tej Ameryki przychodziło mnóstwo głupot, istny sklep „wszystko za cztery złote”, ale dla mnie te drobiazgi mają sentymentalną wartość, część z nich przekazałam na wystawę. Dajcie nam adresy, będziemy słać paczkiWiesława Ciesielska, nie potrzebowała „Time’a”, żeby wiedzieć, co się dzieje w Nowej Hucie. O wydarzeniach w kombinacie opowiadał jej mąż, który tam pracował. Opowieści urwały się, kiedy zaczął się ukrywać zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego. Kiedy zniknął, SB zabrało Wiesławie przydziałowe mieszkanie. Zmienili zamki i powiedzieli, że nowe klucze dadzą, kiedy mąż się znajdzie. Została z córką sama, na cały stan wojenny - w starym mieszkaniu, które zajmowała wraz z trzema innymi rodzinami, z rzeczami popakowanymi do wyprowadzki. I kołaczącymi się po głowie informacjami z telewizji, że za Solidarność grozi kara śmierci. Dzięki paczkom, jakie dostawała wtedy w ramach pomocy dla rodzin działaczy opozycji, czuła się mniej osamotniona. - Dla mnie w zrzutach, bo tak w latach 80. mówiło się na zagraniczne paczki, najważniejsze było to, że w ogóle przychodziły - mówi Wiesława. - To poczucie, że ktoś, setki kilometrów dalej, w wolnej Europie, o nas myśli, było warte więcej niż czekolada i pomarańcze. Pomoc w latach 80. znowu nabrała masowego, często zinstytucjonalizowanego charakteru. O wsparcie dla Polaków zaapelowali wtedy światowi przywódcy, z Margaret Thatcher i Helmutem Schmidtem na czele. Ronald Reagan ogłosił 31 stycznia 1982 roku dniem solidarności z Polakami. Dary zbierały organizacje takie jak Loire-Vistule czy Kirche im Nott , ale też pojedynczy ludzie, którzy przychodzili do kościołów i mówili: dajcie adresy, będziemy słali Polakom paczki. W ciągu kilkunastu miesięcy stanu wojennego z samej RFN przysłano 30 milionów paczek o wartości ponad miliona marek. Było w nich wszystko: od żywności, przez leki - bezcenne, bo służba zdrowia w stanie wojennym była w fatalnej kondycji, po kalosze dla rolników. Były też dary „podziemne”. - W tirach z żywnością przychodziły głównie materiały poligraficzne: powielacze, matryce, części zamienne, ale też aparaty fotograficzne i kamery - opowiada Marta Szostkiewicz, żona dawnego działacza Solidarności. - Przysyłano też zakazane przez cenzurę gazety. Kiedyś z puszkach z napisem „sałatka jarzynowa” dostałam zapakowane w woreczki, miniaturowe egzemplarze „Kultury Paryskiej”. To były rzeczy, która realnie pomogły nam wywalczyć wolność. Pewien pan z Norwegii otrzymał w kościele adres Wiesławy. - Do dziś nie mam pojęcia, kim był ten człowiek. Przysyłał głównie rzeczy dla córki. Pamiętam kredki i olbrzymią malowankę, pluszaki, jakieś cukierki, owoce. Dobrze było patrzeć na jej radość - opowiada. Wiesława nigdy do Norwega nie napisała. Zamiast tego z mężem sama zaczęła przygotowywać „zrzuty”. Regularnie jeżdżą do sklepów i kupują mąkę, olej, makaron - najpotrzebniejszą żywność o długiej trwałości. Pakują ją do paczek i wysyłają. Ostatnio na Ukrainę. - Tylko tak możemy się odwdzięczyć za pomoc, którą kiedyś ktoś nam okazał - mówi Wiesława. - Pomoc jest jak łańcuch, który łączy ludzi, nie wolno go przerywać. UNRRA została utworzona w 1943 roku z inicjatywy USA, Wielkiej Brytanii, ZSRR i Chin. Funkcjonowała do 1947, kiedy to została przekształcona w Międzynarodową Organizację ds. Uchodźców. Głównymi odbiorcami jej pomocy była Polska i Chiny. Do 1946 roku UNRRA przesłała do Polski pomoc o łącznej wartości 478 milionów dolarów. Pomoc dla działaczy „Solidarności” i ich rodzin rozdzielana była głównie za pośrednictwem Kościoła. W prawie wszystkich archidiecezjach działały komitety charytatywne, np. w Krakowie Arcybiskupi Komitetem Pomocy Więzionym i Internowanym. Organizacje te zajmowały się nie tyko udzielaniem rodzinom wsparcia materialnego, ale również pomocą prawną i organizacją wyjazdów dla dzieci. Wystawę „Paczka z Ameryki”, na której prezentowane są dary z Zachodu otrzymywane przez Polaków, można oglądać w Muzeum PRL (os. Centrum E 1) w Krakowie. Wystawa jest czynna od wtorku do niedzieli, w godz. 10-17. Towarzyszy jej cykl debat „Za żelazną czy niedomkniętą kurtyną”. Follow Magnes. Kultura Gazura - odcinek 9Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Obecnie jednym z najbardziej popularnych miejsc jest Crush – warszawski butik z ubraniami z drugiej ręki, mieszczący się na ul. Dąbrowskiego 20. Jego założycielka Justyna Konczewska zaczynała od organizowania wymianek ubrań z koleżankami. Pierwszą zrobiła już w gimnazjum. Dziś Crush słynie ze znakomitej selekcji ubrań.

-15% zniżki* na pierwsze zakupy za zapis do się do naszego newslettera, otrzymuj powiadomienia o nowych promocjach i produktach.*Rabat jest jednorazowy, obejmuje cały nieprzeceniony asortyment i jest ważny przy zakupach za min. 250 zł. Rabat nie łączy się z innymi promocjami.

Poszukujemy osób do pracy w sprzątaniu sieciowych sklepów z ubraniami w Galerii na Bielanach Wrocławskich. Praca codziennie rano przed otwarciem sklepów i galerii, na 3-4 godz. Umowa zlecenie, praca od zaraz. Zainteresowanych prosimy o kontakt wyłącznie telefoniczny pod
Każdej z nas wyjdzie na dobre przyjrzenie się zawartości szafy. Żeby zawsze mieć się w co ubrać powinnaś zrobić przegląd swojej garderoby i zostawić w szafie wyłącznie takie rzeczy, które nosisz i które lubisz. Za każdym razem, kiedy decydujesz się na porządkowanie szafy zostajesz z ubraniami, które Ci ciążą i których zakupu żałujesz. I dobrze – tak powinno być. Powinnaś świadomie zrzucić balast i zostawić jedynie przydatne rzeczy. Jeśli zastanawiasz się co możesz zrobić ze starymi ubraniami niezwłocznie przeczytaj:)Dobić Każda rzecz ma w sobie jakiś potencjał. To, że buty nie są ze skóry, nie oznacza, że trzeba je od razu wyrzucać. To, że z portfela wypadają monety nie musi koniecznie oznaczać kupna nowego portfela, może wystarczą po prostu igła i nici? Przyjrzyj się swoim rzeczom pod kątem tego, ile możesz jeszcze z nich wycisnąć. Ja wprawdzie nie mogę już patrzeć na swoje buty nie ze skóry (których stan został mi zresztą wytknięty w komentarzach pod tym postem), ale uważam, że nie muszę mieć zawsze luksusu i póki spełniają swoją funkcję mogę je jeszcze ponosić. Po prostu szkoda mi wyrzucić coś, co jeszcze mogę przeznaczenie Ubranie zazwyczaj psuje się stopniowo: od stanu idealnego do stanu nienadawania się do noszenia przechodzi jeszcze przez inne stany. Trzeba oszacować na którym etapie jest każdy z Twoich ciuchów. To, że coś nie jest idealne i nie nadaje się do wyjścia na przykład do pracy, nie oznacza, że nie można tego założyć w mniej eksponowane i wymagające miejsce. Lubię na przykład przeznaczać już trochę bardziej rozjechane bluzy na siłownię, w starszych jeansach z dziurą na kolanie łażę do lasu, a niektóre bluzki z widocznym zmechaceniem nadają się na ekstremalne porządki w domu czy remont :)Podarować To, że ubranie straciło dla Ciebie swoją atrakcyjność, nie znaczy, że jest ono niewartościowe dla kogoś innego. Jeżeli jesteś z kimś blisko będzie to bardzo naturalne, by zaproponować przejrzenie takich niepotrzebnych ubrań. Może przyjaciółka zobaczy w niechcianej przez Ciebie tunice jakiś potencjał i chętnie ją przysposobi? Dla mnie to zawsze było normalne nosić rzeczy po starszej kuzynce, tylko kiedyś było to podyktowane względami ekonomicznymi, teraz mogę się po prostu z uwagi na praktyczność i przyjemność przeglądania razem ubrań wymieniać nimi z To opcja, której bardzo nie lubię, ze względu na pracochłonność, bo powiedzmy sobie szczerze, że wymaga samozaparcia. Trzeba wyselekcjonować najlepsze rzeczy, ładnie je sfotografować i opisać, a następnie zaprezentować w internecie. Oto kilka, w większości znanych adresów portali, na których można sprzedawać ubrania: – – – – – – Użyć wyobraźni i poeksperymentować. Ja osobiście mam problemy z szyciem, dlatego każde zabieranie się do nici traktuję jako eksperyment właśnie. Może za pierwszym razem takie DIY się nie uda, ale da nam to jakieś wyobrażenie o tym, co możemy zrobić własnymi rękami. Za drugim razem nie popełnisz już błędów pierwszego razu, za trzecim razem błędów drugiego razu… Może za setnym razem staniesz się już krawcową, projektantem, rzemieślnikiem, artystą… Może musisz tylko dać sobie szansę i uwolnić coś, o czym nie wiesz, że w Tobie drzemie…Zeszmacić Wybaczcie to brutalne słowo, ale niektóre rzeczy po prostu nadają się już tylko do tego, żeby pociąć je na szmatki i używać ich w kuchni (to wręcz swego rodzaju luksus, bo kto by się bawił w kupowanie kuchennych ściereczek), do wycierania kurzy (stare bluzy pocięte na równe kawałki i używane po lewej stronie są tu najlepsze) czy w ostateczności do podłóg lub sprzątania „dziwnych” miejsc (za kaloryferem, pod łóżkiem, między rurami…).Wyrzucić W ostateczności można wyrzucić ubranie do śmieci. Sugerowałabym wypranie odzieży, poskładanie jej i zapakowanie w worek lub reklamówkę. Na opakowanie proponuję przykleić napis: używana odzież w dobrym stanie i zostawić takie zawiniątko koło kosza na śmieci. Gwarantuję, że takiego pakunku nie weźmie osoba, która tego nie co robicie z niepotrzebnymi już ubraniami? Jak podają późniejsze dane Czerwonego Krzyża, w tym czasie, czyli 14 września 1944 r., zginęło na Marymoncie ok. 360 osób cywilnych, w tym 30 dzieci w wieku od kilku miesięcy do 14 lat. Dzisiaj na ul. Marii Kazimiery, chyba pod nr 1, na ocalałym kawałku domu znajduje się tablica upamiętniająca tę tragedię. Worki polietylenowe z folii LDPE, MDPE, HDPE. Worki mogą posiadać nadruk fleksograficzny, mikro i makro perforację, dowolne zakładki, klapki oraz zamknięcie na taśmę klejącą. Wszystkie worki mogą posiadać zgrzewy odcinające, wzmocnione oraz skośne. Worki polietylenowe mogą być barwione na dowolny kolor, wykonane z oryginału lub Paczka z ubraniami. Strona poświęcona popularnej grze od InnoGames - The West. Znajdziesz tutaj kalkulatory - pojedynkowy oraz fortowy, rankingi - bonusy w bitwie fortowej, punkty życia, punkty rzemiosła, doświadczenia i wiele innych opcji. Możesz również zaimportować te informacje by dzielić się nimi z innymi graczami. .
  • q97kyrjzdl.pages.dev/170
  • q97kyrjzdl.pages.dev/546
  • q97kyrjzdl.pages.dev/537
  • q97kyrjzdl.pages.dev/454
  • q97kyrjzdl.pages.dev/11
  • q97kyrjzdl.pages.dev/662
  • q97kyrjzdl.pages.dev/137
  • q97kyrjzdl.pages.dev/207
  • q97kyrjzdl.pages.dev/262
  • q97kyrjzdl.pages.dev/596
  • q97kyrjzdl.pages.dev/126
  • q97kyrjzdl.pages.dev/572
  • q97kyrjzdl.pages.dev/1
  • q97kyrjzdl.pages.dev/4
  • q97kyrjzdl.pages.dev/893
  • worki z ubraniami z anglii